Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ulubieńcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ulubieńcy. Pokaż wszystkie posty

1/08/2019

Nowy hit wśród drogeryjnych korektorów | Revolution Pro

1/08/2019 11:51:00 PM 6

 Hej! Dawno nie było tu nic poza tematem paznokci i palet, chyba najwyższy czas to zmienić. :D Przychodzę do Was z moim bezwzględnym hitem drogeryjno-kolorówkowym z 2018, chyba jeszcze nie jest za późno na taki post? Mowa o korektorze Full Cover od Revolution Pro.


 Ogólnie lubię markę Makeup Revolution, może teraz nie używam jej tyle co kiedyś, ale przy początkach z makijażem była to jedna z moich ulubionych marek - tania i całkiem łatwo dostępna. Gdy pojawiła się w Rossmannie i dodatkowo było na nią -30% postanowiłam do niej wrócić i potestować nowe produkty. Jednym z nich jest własnie Full Cover Camuflage Concealer w odcieniu C1
 W zasadzie to co w pierwszej chwili mnie do niego przyciągnęło to nazwa full cover jak i odcień - bardzo jasny i niezbyt różowy. Zamknięty jest w małej. czarnej, prostej tubce. 
 Pierwszy test zaskoczył - mocno pozytywnie oczywiście. Korektor faktycznie okazał się jasny, nie ciemniejący w pomarańcz i mocno kryjący, co możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. 


 Okazał się też bardzo gęsty - dosyć ciężko jest go wydobyć z tubki, ale z rozprowadzeniem nie jest źle. Gąbeczka daje radę, zbity pędzelek również, innych metod nie próbowałam.
 To co mnie najbardziej ciekawiło to czy formuła nie sprawi, ze skóra mocno ucierpi, ale nie. Nie nazwałabym go bardzo ciężkim, stosuje go pod oczy i nie odczuwam skutków.
 Na twarzy wydaje się być dosyć tłusty, ale puder bez problemu go ujarzmia. Jest trwały, w zasadzie chyba nie miałam potrzeby go nawet poprawiać w ciągu dnia.
 Nie wchodzi zbyt mocno w załamania, nie podkreśla porów czy niedoskonałości, nie zapycha - przynajmniej ja tego nie doświadczyłam.
 Z tego co mi wiadomo, korektor jest dostępny w 18 odcieniach, C1 to najjaśniejszy, neutralny z wszystkich odcieni.

Cena regularna: 19,99 zł


 Mimo, ze nie jest to moje ulubione zdjęcie, to postanowiłam je dla Was zostawić, może kogoś nim przekonam. Zmagam się z dosyć dużym problemem cieni pod oczami i jak widać - daje radę! 




7/16/2018

Watermelon Makeup.

7/16/2018 08:20:00 PM 6


 Hej! Wieczorową pora przychodzę do Was z postem jakie w zasadzie chyba jeszcze na tym blogu nie było. pokazuje masę kosmetyków, w tym wiele kolorowych paletek i pewnie nie jedna osoba, która to widzi zastanawia się, czy ja tego w ogóle używam. Otóż tak, czasem lubię się pobawić i zrobić coś dziwnego. Tym razem jest to praca, którą wykonałam na konkurs, który co miesiąc odbywa się na Dresscloud. Tematem była owoc w dowolnym wydaniu i tak własnie powstał arbuzowy makijaż.


 Poza paletkami, postawiłam na kosmetyki, których używam na co dzień, więc przy okazji mogę pokazać swoją małą topkę. 

Twarz: 
  • Golden Rose Luminous Finish, Make-up Primer - baza pod podkład
  • Eveline Art Scenic - korektor kryjąco-rozświetlający
  • Eveline Liquid Control HD Mattifing Drops Foundation 005 Ivory - podkład matujący
Oczy:
  • Eveline All Day Ideal Stay 8w1 - baza pod cienie 
  • Makeup Revolution Soph X - pelta cieni 
  • Makeup Revolution Colour Chaos! - paleta cieni 
  • Bell Perfect Dip Eyeliner 
  • Lovely Colour Pop eyeliner 
  • Avon mark Big&False Lash - tusz do rzęs 
Usta:
  • Golden Rose Lip Barrier Transparent Lip Pencil - transparentna konturówka do ust 
  • Golden Rose Longstay Liquid Matte Lipstick 04 - płynna, matowa pomadka do ust


 Tak jak wspominałam w poście z paletką Zoeva - nie mam żadnego talentu, wszystko to zwykła amatorszczyzna, ale bawię się przy tym bardzo dobrze, więc czemu by tego nie robić i nie dzielić się ze światem swoim wytworem? :D Mam nadzieję, że ktoś się uśmiechnie widząc chodzącego arbuza, a może ktoś spróbuje odtworzyć i bawić się równie dobrze? Moją inspiracją było zdjęcie, na które natrafiłam na instagramie, jednak nie starałam się go odtworzyć, a zrobić własną wersję. :)



6/25/2018

Idealna mini paletka - Eveline, Quattro Eyeshadow.

6/25/2018 04:33:00 PM 9


 Hej! Dziś przychodzę do Was z maleństwem, które jest na rynku nie od dziś, ale w moje ręce trafiło dopiero niedawno i nie powiem - bardzo mnie zauroczyło. 

 Eveline, Quattro Eyeshadow

 Swoją paletkę mam o numerze 12, tak więc wnioskuje że ma całkiem sporo wersji. Trafiła w moje ręce podczas wymiany kosmetyczne z jedną z dziewczyn której się nie spodobała, a ja bardzo się z tego faktu cieszę. :D
 Kolory urzekły mnie od samego początku, jak mówi sama nazwa - jest ich cztery. Są to cienie  błyszczące, jedynie najciemniejszy kolorek jest bardziej satynowy, jednak matem bym go tez nie nazwała. 


 Praca z nimi to istna bajka. Mają genialna pigmentacje, łatwo łapią się oka, nie znika ich piękny blask. Z blendowaniem też nie ma żadnych problemów. Nic się nie osypuje, trwałość jak na tą cenę też jest bardzo w porządku.
 Chociaż lubię się czepiać i chciałabym coś tu znaleźć to nie bardzo mam co, do zestawu dołączona jest pacynka, która zbytnio się do niczego nie nadaje, ale to standard przy pacynkach. Może jedyne czego mi brakuje to jednak lusterko, bo traktuje ją jako własnie takie maleństwo, które wszędzie ze sobą ciągnę - jest dobrze wykonana, nie boje się jej wrzucać do torebki, a dodatkowo robi cały makijaż oka, więc no.. Nie zostaje mi nic innego jak okrzyknięcie jej małym ideałem!  ♥️

1/03/2018

#47 Ulubieńcy roku 2017

1/03/2018 04:35:00 PM 15


 Hej! Zanim pojawi się grudniowe denko, przychodzę do Was z moimi ulubieńcami. ok 2017 był bardzo obfity w testy i nowości, przez moje ręce przeszło tyle produktów, ile nigdy wcześniej, ale gdy tylko pomyślałam o ulubieńcach - od razu miałam w głowie co się tam znajdzie. Jedyny problem miałam z ograniczeniem do takiej liczny rzeczy, jaka zmieści mi się w kadrze, no nic - lecimy! :D



 Pielęgnacja 

 Tutaj jakoś dużo rzeczy nie ma, jeśli chodzi o pielęgnacje, to nadal szukam swoich ideałów, niektóre produkty są ze mną znacznie dłużej, ale to w końcu post dotyczący nowinek z roku 2017. :D  Długo broniłam się przed produktami koreańskimi, długo nic mnie nie zachwyciło, ale w efekcie końcowym są tu 3 produkty.

  • Holika Holika - żel i pianka do mycia twarzy z serii aloesowej. Długo zachwalane przez innych znalazły się i u mnie. Żel jest genialny przez swoją uniwersalność. Służy mi przede wszystkim do twarzy - jest ideałem pod makijaż, latem był ideałem po opalaniu i na wszelkie poparzenia, ukąszenia, a teraz przynosi mi ulgę po depilacji. Żel do mycia twarzy wygładza, niweluje niedoskonałości oraz nadmiar sebum, co prawda lekko wysusza, ale nadal jest hitem, moja twarz się nim nie nudzi. Dodatkowo opakowania - liść aloesu przyciąga wzrok.
  • Zwierzakowe maski w płachcie - ogółem maski w płachcie powoli zaczęły wypierać te klasyczne, jak sprawa ma się u Was? Ja się nie daje! jednak te konkretne z serii SOC zawładnęły moim sercem ( i twarzą) . Nie dość że są skuteczne, to jeszcze dają dużo frajdy podczas używania. 
  • Musy/pianki do mycia ciała - to jest coś, co jest w stanie wyprzeć z mojej pielęgnacji żele pod prysznic i przed tym nawet się nie bronię. Testowałam produkty różnych firm, jednak Isana zdecydowanie dostaje miejsce numer jeden. Nie dość że myje i pachnie to jeszcze otula ciało puszystą chmurką i nie wysusza skóry. 
  • Kremy do rąk Evree - na blogu jest już poświęcony im wpis, więc nie będę się rozpisywać - genialne, długotrwałe nawilżenie, piękny zapach zamknięte w uroczej miniaturowej tubce. 



Palety do makijażu


 Pod względem cieni do powiek, totalną rewolucję w mojej kosmetyczce zrobiły produkty Makeup Revolution. Ciężko było mi wybrać tylko dwie paletki, bo pojawiło się ich znacznie więcej. Wybrałam więc tą, która zachwyciła mnie odcieniami i jedną z tych która zachwyciła mnie opakowaniem. Z wszystkich paletek MUR jestem bardzo zadowolona. Fajna pigmentacja, dobrze trzymają się oka, łatwo się nimi pracuje. Są idealne dla początkujących. Większość paletek zawiera duże lusterko, które dla mnie jest dodatkowym, wielkim plusem.


  • Makeup Revolution New-trals vs Neutrals - zawiera cienie w odcieniach różu, pisałam o niej tu.
  • Makeup Revolution Death by Chocolate - wygląda i pachnie jak czekolada, istny raj!



Pomadki

 Jeśli chodzi o pomadki, tu zdecydowanie rządzi mat. Zachwyciły mnie szczególnie trzy ( w zasadzie to cztery ) egzemplarze, zarówno jeśli chodzi o kolor jak i o formułę. Zakochałam się w odcieniach ciemnych - burgundowych, śliwkowych, ale i w brązach.


  • Golden Rose Liquid Matte Lipstick 16 - zdecydowanie jeden z moich faworytów wśród płynnych matowych pomadek. Trwała, piękna i tania.
  • Golden Rose Crayon 21, 26 - coś co uwielbiam na co dzień. Bardzo łatwo wyrysować nimi kontur, trwałe, nie wysuszają ust. 
  • Wibo Ultra Matte Liquid Lipstick - mój nieidealny ideał, który również pokazywałam w poście. Gdy tylko pojawiły się w sprzedaży, wszystkie 3 z możliwych kolorków musiały trafić w moje ręce i nadal je uwielbiam. 



Pozostałe hity kolorówkowe.


 Poza oczami i ustami mam jeszcze kilku ulubieńców takich jak rozświetlacz, puder, podkład i niewinnie wyglądającą kredkę. Są to produkty, których będzie mi żal denkować i mam nadzieję, że nigdy się nie skończą ( albo skończą się idealnie z datą przydatności ).


  • Golden Rose Long Wear Finishing Powder - transparenty puder, który zmienił mój pogląd na temat wszystkich innych pudrów. ideał nad ideały. Daje efekt idealnie gładkiej skóry, matowi i utrwala na długo. Nie tworzy ciastka na twarzy, idealnie współpracuje z innymi kosmetykami.
  • I Heart Makeup Unicorns Heart - kupując go stawiałam na to, ze będzie to bardziej bajer niż kosmetyk użytkowy, a jednak - okazał się hitem wśród rozświetlaczy, idealny na co dzień i na większy błysk, tworzy cudowną tafle, a po zmieszaniu - tęcza wcale się nie wybija. 
  • Eveline Liquid Control HD - podkład który w końcu po długim czasie poszukiwań ideału, okazał się nim być. Jaśniutki odcień, lekka formuła, efekt wygładzenia, krycie, trwałość - wszystko na plus.
  • Bell Hypoallergenic Eyeliner Pencil - bardzo długo szukałam czegoś idealnego na linię wodną i oto i ona! Trwała, nie podrażnia oka, długo się utrzymuje, bardzo miękka. Czuje, że zostanie ze mną na długo.



Paznokcie.


 Z tej kategorii wszystkie produkty znajdziecie w postach. jestem zachwycona wszystkimi razem i każdym z osobna. Lampa usprawniła mi robienie paznokci w takim stopniu, że nie wyobrażam sobie korzystania z innej, zmywacz Delia uratował moje paznokcie i skórki przed acetonem, Mega Base Victoria Vynn chroni moja płytkę i w razie wypadku pomaga przedłużyć paznokcie, a lakiery NeoNail z serii Warming Memories to już w ogóle.. Cuda, cuda, jeszcze raz cuda!


 Jestem ciekawa, czy u Was rówzniez pojawiły się kosmetyki, które zrobiły totalną rewolucję i zostaną z Wami przez kolejny rok, dajcie koniecznie znać, a ja zabieram się za denkowy post! 



~ miłego dnia ♡
ksanaru

12/18/2017

#44 Semilac 026 My Love + paznokcie

12/18/2017 07:03:00 PM 19



 Hej! Dziś dosyć krótko i spontanicznie, ponieważ w mojej kolekcji hybryd pojawił się odcień, który skradł moje serce doszczętnie. Być może ktoś ma podobne upodobania do mnie i również będzie to 'jego' odcień. Dodatkowo jest to coś, co fajnie wpisuje się w świąteczny klimat ( i nie tylko.. ) !  A mowa o hybrydzie - Semilac 026 My Love - pięknej czerwieni z subtelnymi drobinami. ♡




 Lakier hybrydowy Semilac 026 My love
pochodzi z Semilacowej kolekcji Hottie! która zawiera mocne odcienie różu i czerwieni. Producent opisuje go jako ciemną czerwień z delikatnymi drobinkami różu. Ja ciemną czerwienią bym go nie nazwała, jest hmm.. Idealnym odcieniem czerwieni? jest bardzo klasyczny, nie wpada w podtony innych odcieni jak róż czy bordo. To w lakierach lubię najbardziej, bo łatwiej je łączyć. Drobiny które posiada są bardzo delikatne i subtelne. Nie rażą w oczy, nie są tandetne, bardzo delikatnie się mienią, co widać na zdjęciu - albo właśnie nie widać.. :D
 Sam lakier jest po prostu dobrym lakierem. Mocno napigmentowany, warto o tym pamiętać podczas utwardzania, bo mam wrażenie, że potrzebuje kilku sekund więcej niż inne odcienie, ale mimo to utwardza się bez problemu.
 Jest dosyć rzadki, dobrze się go rozprowadza, nie spływa na skórki. Zamknięty jest w klasycznej buteleczce o pojemności 7 ml, czyli standardowej dla Semilaca. Pędzelek wygodny, dosyć długi, nie pozostawia smug.
 To co, może czas na prezentację na paznokciach? :)




 Odcień zdecydowanie należy do 'charakternych'. Idealny od święta - np na randkę, ale tez na wiele innych. Osobiście chyba ponownie użyje go na święta, bardzo pasuje mi do tego klimatu. Może dla niektórych będzie to dosyć dziwne, ale użyłabym go również na ślub. Czy ślubne paznokcie zawsze musza być jasne i klasyczne? Myślę , ze to kolor, który pięknie odbijałby od białej sukni. Zazwyczaj używam go w pojedynkę, tak bardzo spełnia moje oczekiwania, że nie chce nic więcej kombinować, żeby nie przekombinować. Broni się sam za siebie!




Może ktoś z Was posiada już ten odcień w swojej kolekcji i jego zachwyt trwa już dłużej? A może wręcz przeciwnie - wcale się nie polubiliście? Jestem ciekawa czy znajdzie się tu ktoś, kto ma podobne upodobania kolorystyczne jak ja! ♡


~ xoxo i do następnego! ↟

12/03/2017

#41 Denko Listopad 2017 - mamy bubla.

12/03/2017 03:36:00 PM 9


 Hej! Mamy nowy miesiąc, a wraz z nim przychodzę ze zużyciem z poprzedniego miesiąca, czyli z kolejnym denkiem. W tym miesiącu nie jestem z ilości rzeczy, poszło mi słabo, głownie dlatego, że napłynął mi ogrom nowych rzeczy do testowania i nie umiałam się skupić na jednym produkcie. Drugi aspekt jest taki, że pierwszy raz od dawna trafiłam na produkt, który mnie w jakiś sposób skrzywdził i do dziś odczuwam jego skutki. Zgadniecie który to?
 W zasadzie nie ma tu nic szczególnego, zastanawiałam się czy jest sens publikować ten post, ale właśnie przez bubla stwierdziłam, że chce trochę o tym napisać. Nadrobiłam denkowe-włosowe zaległości z poprzedniego miesiąca, jak zwykle jest tu coś do ust, coś do pielęgnacji dłoni. Wyjątkowo nie ma zbyt dużo produktów saszetkowych, ponieważ przerzuciłam się na maski w większych opakowaniach.
 obiecuję poprawę, grudniowe denko zapowiada się być większym i ciekawszym, mam nadzieję, że uda mi się dotrzymać słowa. :D



 Suche szampony.

 W tym miesiącu w denku wylądowały dwa takie produkty i to jest kara za to, że nie potrafię zużyć najpierw jednego produktu, a później brać się za drugi. :D
 Suchy szampon Batiste Tropical - jak dla mnie jeden z ładniejszych zapachów szamponów tej firmy. Sam szampon pewnie większość z Was zna. Sprawdza mi się świetnie i używam go już długo. był to mój pierwszy suchy szampon i został ze mną do dziś, zmieniam tylko wersję zapachowe. Pomaga odświeżyć włosy w kryzysowych sytuacjach, nie obciąża ich, nadaje im fajna obojętność, pomaga w ich układaniu. produkt bardzo wydajny, jedyny minus jaki ma to zostawia białe ślady na włosach i trzeba mu poświęcić chwilę, żeby ten efekt nie był widoczny. 
 Suchy szampon Venita Fresh - szampon, który pokochałam za działanie , a znienawidziłam za wydajność. Jeśli chodzi o działanie, dla mnie radzi sobie lepiej niż Batiste, nie zostawia białych śladów, odświeża włosy na dłużej. Jednak jego wydajność to porażka.. Po kilku użyciach buteleczka robi się pusta. Nie sięgam po tego produktu zbyt często, a i tak skończył się ekspresowo. Plus za małą, zgrabną buteleczkę, którą można wrzucić do torebki ( to nie miniaturka, a standardowa pojemność ).



 Klasyczne szampony.

 Szampon Herbal Essences - oczyszczający przeznaczony do włosów normalnych i tłustych. Zwyklak, ale jaki fajny. Duży plus za opakowanie, miał wysuwany dziobek z którego fajnie można dozować produkt, bez męczenia się i otwierania paznokciami. Może dla niektórych to zabawne, żenujące, ale jako posiadaczka długich paznokci, które mam, bo lubię - bardzo sobie cenię takie opakowania. :D Miał ładny zapach, był wydajny, włosy po nim były odżywione, nawilżone, skóra głowy też go polubiła. 
 Szampon Naturia, pokrzywa i zielona herbata - przeznaczony do włosów normalnych i przetłuszczających się. No i to jest nasz bubel. Po zielonej herbacie można się spodziewać właściwości łagodzących, a jednak tak nie było. Okropnie podrażnił moją skórę głowy - swędziała, porobiły się na niej stany zapalne, które ciężko było mi zaleczyć.. Użyłam go zaledwie 2,3 razy i od razu takie efekty. Sprawdził się za to tacie i bratu, więc na szczęście miał go kto używać i nie musiał długo stać na moich oczach, jednak dla mnie - wielkie NIE.



 Dłonie i paznokcie. 

 Evree cannabis & lemon, orzeźwiający krem do rąk - kremik opisywałam w jednym z postów *klik* , więc nie będę już o nim dużo mówić - jak dla mnie jest genialny i jest to kolejny produkt, do którego będę wracać. Nawilża, szybko się wchłania i daje długotrwałe efekty. A do tego pięknie wygląda i pachnie. W kolejce czekają już inne warianty zapachowe.
 Semilac, aceton - produkt, którego zużyłam już kilka opakowań i jest to kolejny zwyklak. Dobrze radzi sobie z lakierem hybrydowym, nie ma żadnych właściwości pielęgnacyjnych, a nawet wręcz przeciwnie - przy długotrwałym stosowaniu wysusza i sieje spustoszenie. Na razie nie wróci do mojej kosmetyczki, bo znalazłam lepsze rozwiązanie. :)



Oczy. 

 Physicians FormulaEye Booster Instant Doll Lash mascara - tusz do rzęs, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i wiernie ratował moje rzęsy do samego końca. Nie sklejał ich, ładnie rozczesywał, podkreślał i nadawał im kolor głębokiej czerni. Tusz jest hipoalergiczny, bez parabenów, za co duży plus.
 L'abre, eyeliner - miała go w odcieniu brązowym, niby fajny, a jednak nie do końca. Całkiem szybko zasechł, nie był zbyt wydajny. Kreski robiło się całkiem przyjemnie na 'czystej ' powiece, jednak na cieniu już nie radził sobie zbyt dobrze.



 Twarz i usta 

 Avon cocoa butter, masełko do ust - jak dla mnie jest jednym z lepszych produktów tej firmy. Przyjemnie nawilża, łatwo się rozprowadza, jest niesamowicie wydajne, ma ładny zapach. Głównym składnikiem jest masło shea, które u mnie zawsze zdaje rezultat.
 Perfecta oczyszczanie, mineralna maseczka peel off - przyznam szczerze, ze użyłam jej z braku innej maseczki, ale wyszło na plus, bo okazała się być najlepsza maseczką peel off, jaką miałam okazję testować. Na początku trochę piekła, co nie było zbyt komfortowe, ale po zaschnięciu bardzo łatwo zeszła z twarzy, nie powyrywała małych włosków, twarz była zmatowiona, oczyszczona i wygładzona. Nie wysuszyła, nie uczuliła. Produktu w saszetce wystarczyło mi na dwa użycia. :)


 I to było całe denko, jestem z niego średnio zadowolona, ale pozbyłam się kilku produktów, które nie do końca przypadły mi do gustu, więc teraz może być tylko lepiej. A jak tam Wasze denka? :) 


~ xoxo i do następnego! ↟

11/17/2017

#38 NeoNail Warming Memories + paznokcie

11/17/2017 04:41:00 PM 26


 Hej! Dziś przychodzę do Was z lakierami hybrydowymi, których kolory mnie totalnie zauroczyły. kolekcja Warming Memories pojawiła się już dosyć dawno, jednak rzadko kupuje droższe lakiery. Tym razem miałam do wyboru trzy kolory przy okazji zakupu nowej lampy i postawiłam na kolory własnie z tej kolekcji. Przy okazji korzystając z tego, ze sprzęt już jako tako działa to zostawiam w bonusie stylizację paznokci własnie z ich udziałem.  ♥




 Cała kolekcja liczy osiem sztuk, u mnie na razie pojawiły się trzy - te które mi się w żaden sposób nie pokrywają z innymi odcieniami, które do tej pory wpadły w moje ręce - 5319 Mulled Wine, 5320 Hot Cocoa i 5321 Inner Calm. To czym się wyróżniają od innych serii to na pewno idealne krycie. Wszystkie trzy sztuki kryją po 2 warstwach, Hot Cocoa nawet po jednej , więc wielkie wow.




 NeoNail Mulled Wine 5319 
 Kolorek bardzo neutralny, nudziakowy i głównie dlatego wylądował w mojej kolekcji. Jest idealny na każda okazję, na każda porę roku i pasuje do wszystkiego. Świetnie się sprawdzi dla osób, które pracują i musza mieć paznokcie, które nie rzucają się w oczy. Wpada w odcienie brudnego różu, brązu.
 Nie ma żadnego problemu z utwardzaniem, osiąga pełne krycie po 2 warstwach. Pędzelek jest wygodny, lakier dosyć gesty, ale łatwo się rozprowadza, zostaje tam gdzie go zostawimy - nie spływa na skórki.
 Cena regularna: 28,90 zł



 NeoNail Hot Cocoa 5320 
 Kolorek to cudowny, jasny, pastelowy brąz, ciepły, ale jednak wpada lekko w chłodne tonacje i odcienie takie róż/fiolet. O ile za brązami nie przepadam, to ten jest śliczny. Zachowany w tonacji nude. Nie rzuca się w oczy, ładnie wyciąga paznokieć.
 Podobnie jak w przypadku poprzednika - nie ma żadnego problemu z utwardzaniem, osiąga pełne krycie po 2 warstwach, a nawet po 1 grubszej. Pędzelek jest wygodny, lakier dosyć gesty, ale łatwo się rozprowadza, zostaje tam gdzie go zostawimy - nie spływa na skórki.
 Cena regularna: 28,90 zł




 NeoNail Inner Calm 5321
 Zdecydowany strzał w dziesiątkę. Długo szukałam lakieru w idealnym odcieniu baby blue i to jest to. Bardzo, bardzo jasny błękit, wpadający w odcienie szarości, może trochę fioletu. Bardzo delikatny, sprawdzi się zarówno solo jak i w połączeniu z innymi lakierami. Będzie zdecydowanym hitem na moich paznokciach kiedy na zewnątrz pojawi się śnieg.
 No i nie będzie to już żadnym zaskoczeniem - nie ma żadnego problemu z utwardzaniem, osiąga pełne krycie po 2 warstwach. Pędzelek jest wygodny, lakier dosyć gesty, ale łatwo się rozprowadza, zostaje tam gdzie go zostawimy - nie spływa na skórki.
 Cena regularna: 28,90 zł




 Czas na paznokcie! 
 Postawiłam na dwa odcienie i połączyłam je końcówkami w innym odcieniu, coś a'la french, ale zajmujący mniej miejsca. Do pomalowania końcówek użyłam pedzelka i.. To tyle! Kolory które wybrałam to Hot Cocoa 5320 i Inner Calm 5321. Bardzo mi się podoba to zestawienie. Całość wygląda subtelnie i delikatnie, mimo długości paznokci, z której swoją droga jestem dumna. Ostatnio ciągle skracałam paznokcie, tym razem postanowiłam tego nie robić. Może są uciążliwe, ale dla mnie to długość idealna jeśli chodzi o paznokciowy kanon piękna. 




 Niebawem pojawi się recenzja całego zestawu, ole on potrzebuje dłuższego czasu na testy. Coś czuję, ze to będzie miesiąc zachwytów, jak na razie nie wyłapałam żadnego bubla! 


 Jak Wam się podobają kolory? Macie w swoich kolekcjach już coś z tego zestawienia? Ja już teraz czuje w kościach, ze zaopatrzę się w więcej, bo skradły moje serce. :) 



~ xoxo i do następnego! ↟

8/07/2017

#07 Ulubieńcy Lipca!

8/07/2017 01:43:00 PM 3


 Hej!
Koniec starego miesiąca i początek nowego to mój ulubiony czas. Mogę zrobić małe podsumowanie - co mi się podobało, co mniej, co warto kupić ponownie.
Lipiec to miesiąc moich urodzin, więc kilka rzeczy poznałam dzięki znajomym, głównie internetowym. Kilka rzeczy króluje w moich ulubieńcach już nie po raz pierwszy. A co się znalazło w zestawieniu:


Pielęgnacja:




 Włosy:

- Loreal Elseve, Ariginine Resist, dwufazowy eliksir - jest to odżywka bez spłukiwania, jakiś czas temu testowałam wersję niebieską, teraz zdecydowałam się na wariant różowy. oba sprawdziły się super i podkrada mi ją mama oraz siostry. Włosy bardzo dobrze się rozczesują, fajnie układają. Odżywka ich nie obciąża, może być stosowana zarówno na włosy mokre jak i suche. Są miękkie i przyjemne w dotyku, ładnie pachną i nie przetłuszczają się.

Ciało:

- Balea, Dushschaum sweet cake - pianka pod prysznic o zapachu serniczka, czy można chcieć coś więcej ? :D Jest bardzo wydajna, to także moje drugie opakowanie, pierwsze było o zapachu wanilii. Pianka jak to pianka - bardzo dobrze się pieni, zapach jest cudowny. Opakowanie w postaci butelki z aplikatorem, bardzo praktyczne, nie trzeba otwierać plastikowych zatrzasków paznokciami. Jeśli miałabym jej wynaleźć jakąś wadę, to chyba tylko tyle, ze ma typowy mało przyjemny zapach aerozolu przy aplikacji, ale to tylko tyle, poza tym jest bajkowa!

- Holika Holika, Aloe 99% Soothing Gel - wielofunkcyjny żel aloesowy, o których słyszał już chyba każdy. U mnie sprawdził się od głównie do ciała. Koił po opalaniu, po goleniu, czy po ugryzieniach owadów. Bardzo szybko się wchłania, pozostawiając na chwilę uczucie lepkości. Opakowanie jest świetne, widać ile produktu zostało no i jego wygląd też robi robotę. Zanim nauczymy się jak wydobyć z opakowania idealną ilość produktu, to trochę czasu mija, jednak później używanie go to zwyczajnie czysta, aloesowa przyjemność. <3


Makijaż:



- Makeup Revolution, Unicorns Heart - tęczowy rozświetlacz, który towarzyszy mi już jakiś czas. Na lato okazał się być idealny. Zakochałam się w błysku na twarzy, a on okazał się ideałem pod każdym względem. jest wydajny , ładnie utrzymuje się na buzi. możemy otrzymać różne efekty - stworzyć 'tęczę' , która początkowo może przerażać, ale na twarzy efekt jest subtelny i wcale nie wygląda karykaturalnie, a można też zmieszać kolory co da równie świetny efekt. Nie pyli, nie osypuje się. Lepszego nie ma. :)

- Makeup Revolution, Colour Chaos - paleta cieni, która była jednym z prezentów urodzinowych. Bardzo się z tego faktu cieszę, bo raczej nigdy nie wydałabym pieniędzy na coś tak kolorowego,a  jednak okazała się hitem! Nie jest to jakoś najwyższych lotów, ale do ćwiczeń i początków sprawdza się super. Kolory mają fajny pigment, dobrze się blendują. Z trwałością jest różnie, ale w większości kolorów na ogromny plus. Wbrew pozorom da się nią bez problemu stworzyć makijaże na co dzień. :D

- Golden Rose, Crayon, odcień 21 - matowa pomadka w kredce, crayony uwielbiam, ale jeśli muszę wybrać któryś kolor to właśnie ten. piękny gaszony odcień jasnej czerwieni pomieszanej z brązem, chyba lepiej się go opisać nie da. Jest trwała, świetnie się nakłada, sunie po ustach jak masełko. :)

- Hean, Eyebrow styling wax - wosk do brwi, produkt , który był poszukiwany przeze mnie już jakiś czas. Do tej pory używałam paletek do stylizacji, ale nie mogłam znieść tego, ze gdy wosk się kończył cienia nadal było bardzo dużo. I oto jest wybawiciel - bardzo dobrze utrwala brwi i daje idealny podkład pod cień. Jest dosyć twardy i ciężko go rozpracować, jednak efekt jaki daje wybacza wszystko. :)

Akcesoria:



- Yankee Candle, orange Splash - wosków zapachowych miałam już mnóstwo, jednak ten mnie rozkochał w 100%. Zapach jest intensywny, owocowy, świeży i rześki. Nie jest męczący, bardzo przyjemny. Idealny do palenia podczas upałów, kiedy to inne zapachy mogą męczyć.

- Aliexpress, Pędzle jednorożcowe - długo zachwycały wyglądem, najpierw na próbę zamówiłam jeden większy pędzel, który dobrze mi służy do konturowania, później cały zestaw do oczu. I większy i mniejsze okazały się być świetne. Nie kosztowały dużo, a radzą sobie znakomicie.






Denko zaliczone, ulubieńcy zaliczeni. To teraz chyba czas na zakupy, aby mieć co pokazać za miesiąc? :D
A jak wyglądają wasi ulubieńcy? A może coś się powtórzyło, lub coś z mojej listy się nie sprawdziło?


~xoxo i do następnego ↟




@Way2themes

Follow Me