Pokazywanie postów oznaczonych etykietą evree. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą evree. Pokaż wszystkie posty

1/03/2018

#47 Ulubieńcy roku 2017

1/03/2018 04:35:00 PM 15


 Hej! Zanim pojawi się grudniowe denko, przychodzę do Was z moimi ulubieńcami. ok 2017 był bardzo obfity w testy i nowości, przez moje ręce przeszło tyle produktów, ile nigdy wcześniej, ale gdy tylko pomyślałam o ulubieńcach - od razu miałam w głowie co się tam znajdzie. Jedyny problem miałam z ograniczeniem do takiej liczny rzeczy, jaka zmieści mi się w kadrze, no nic - lecimy! :D



 Pielęgnacja 

 Tutaj jakoś dużo rzeczy nie ma, jeśli chodzi o pielęgnacje, to nadal szukam swoich ideałów, niektóre produkty są ze mną znacznie dłużej, ale to w końcu post dotyczący nowinek z roku 2017. :D  Długo broniłam się przed produktami koreańskimi, długo nic mnie nie zachwyciło, ale w efekcie końcowym są tu 3 produkty.

  • Holika Holika - żel i pianka do mycia twarzy z serii aloesowej. Długo zachwalane przez innych znalazły się i u mnie. Żel jest genialny przez swoją uniwersalność. Służy mi przede wszystkim do twarzy - jest ideałem pod makijaż, latem był ideałem po opalaniu i na wszelkie poparzenia, ukąszenia, a teraz przynosi mi ulgę po depilacji. Żel do mycia twarzy wygładza, niweluje niedoskonałości oraz nadmiar sebum, co prawda lekko wysusza, ale nadal jest hitem, moja twarz się nim nie nudzi. Dodatkowo opakowania - liść aloesu przyciąga wzrok.
  • Zwierzakowe maski w płachcie - ogółem maski w płachcie powoli zaczęły wypierać te klasyczne, jak sprawa ma się u Was? Ja się nie daje! jednak te konkretne z serii SOC zawładnęły moim sercem ( i twarzą) . Nie dość że są skuteczne, to jeszcze dają dużo frajdy podczas używania. 
  • Musy/pianki do mycia ciała - to jest coś, co jest w stanie wyprzeć z mojej pielęgnacji żele pod prysznic i przed tym nawet się nie bronię. Testowałam produkty różnych firm, jednak Isana zdecydowanie dostaje miejsce numer jeden. Nie dość że myje i pachnie to jeszcze otula ciało puszystą chmurką i nie wysusza skóry. 
  • Kremy do rąk Evree - na blogu jest już poświęcony im wpis, więc nie będę się rozpisywać - genialne, długotrwałe nawilżenie, piękny zapach zamknięte w uroczej miniaturowej tubce. 



Palety do makijażu


 Pod względem cieni do powiek, totalną rewolucję w mojej kosmetyczce zrobiły produkty Makeup Revolution. Ciężko było mi wybrać tylko dwie paletki, bo pojawiło się ich znacznie więcej. Wybrałam więc tą, która zachwyciła mnie odcieniami i jedną z tych która zachwyciła mnie opakowaniem. Z wszystkich paletek MUR jestem bardzo zadowolona. Fajna pigmentacja, dobrze trzymają się oka, łatwo się nimi pracuje. Są idealne dla początkujących. Większość paletek zawiera duże lusterko, które dla mnie jest dodatkowym, wielkim plusem.


  • Makeup Revolution New-trals vs Neutrals - zawiera cienie w odcieniach różu, pisałam o niej tu.
  • Makeup Revolution Death by Chocolate - wygląda i pachnie jak czekolada, istny raj!



Pomadki

 Jeśli chodzi o pomadki, tu zdecydowanie rządzi mat. Zachwyciły mnie szczególnie trzy ( w zasadzie to cztery ) egzemplarze, zarówno jeśli chodzi o kolor jak i o formułę. Zakochałam się w odcieniach ciemnych - burgundowych, śliwkowych, ale i w brązach.


  • Golden Rose Liquid Matte Lipstick 16 - zdecydowanie jeden z moich faworytów wśród płynnych matowych pomadek. Trwała, piękna i tania.
  • Golden Rose Crayon 21, 26 - coś co uwielbiam na co dzień. Bardzo łatwo wyrysować nimi kontur, trwałe, nie wysuszają ust. 
  • Wibo Ultra Matte Liquid Lipstick - mój nieidealny ideał, który również pokazywałam w poście. Gdy tylko pojawiły się w sprzedaży, wszystkie 3 z możliwych kolorków musiały trafić w moje ręce i nadal je uwielbiam. 



Pozostałe hity kolorówkowe.


 Poza oczami i ustami mam jeszcze kilku ulubieńców takich jak rozświetlacz, puder, podkład i niewinnie wyglądającą kredkę. Są to produkty, których będzie mi żal denkować i mam nadzieję, że nigdy się nie skończą ( albo skończą się idealnie z datą przydatności ).


  • Golden Rose Long Wear Finishing Powder - transparenty puder, który zmienił mój pogląd na temat wszystkich innych pudrów. ideał nad ideały. Daje efekt idealnie gładkiej skóry, matowi i utrwala na długo. Nie tworzy ciastka na twarzy, idealnie współpracuje z innymi kosmetykami.
  • I Heart Makeup Unicorns Heart - kupując go stawiałam na to, ze będzie to bardziej bajer niż kosmetyk użytkowy, a jednak - okazał się hitem wśród rozświetlaczy, idealny na co dzień i na większy błysk, tworzy cudowną tafle, a po zmieszaniu - tęcza wcale się nie wybija. 
  • Eveline Liquid Control HD - podkład który w końcu po długim czasie poszukiwań ideału, okazał się nim być. Jaśniutki odcień, lekka formuła, efekt wygładzenia, krycie, trwałość - wszystko na plus.
  • Bell Hypoallergenic Eyeliner Pencil - bardzo długo szukałam czegoś idealnego na linię wodną i oto i ona! Trwała, nie podrażnia oka, długo się utrzymuje, bardzo miękka. Czuje, że zostanie ze mną na długo.



Paznokcie.


 Z tej kategorii wszystkie produkty znajdziecie w postach. jestem zachwycona wszystkimi razem i każdym z osobna. Lampa usprawniła mi robienie paznokci w takim stopniu, że nie wyobrażam sobie korzystania z innej, zmywacz Delia uratował moje paznokcie i skórki przed acetonem, Mega Base Victoria Vynn chroni moja płytkę i w razie wypadku pomaga przedłużyć paznokcie, a lakiery NeoNail z serii Warming Memories to już w ogóle.. Cuda, cuda, jeszcze raz cuda!


 Jestem ciekawa, czy u Was rówzniez pojawiły się kosmetyki, które zrobiły totalną rewolucję i zostaną z Wami przez kolejny rok, dajcie koniecznie znać, a ja zabieram się za denkowy post! 



~ miłego dnia ♡
ksanaru

12/03/2017

#41 Denko Listopad 2017 - mamy bubla.

12/03/2017 03:36:00 PM 9


 Hej! Mamy nowy miesiąc, a wraz z nim przychodzę ze zużyciem z poprzedniego miesiąca, czyli z kolejnym denkiem. W tym miesiącu nie jestem z ilości rzeczy, poszło mi słabo, głownie dlatego, że napłynął mi ogrom nowych rzeczy do testowania i nie umiałam się skupić na jednym produkcie. Drugi aspekt jest taki, że pierwszy raz od dawna trafiłam na produkt, który mnie w jakiś sposób skrzywdził i do dziś odczuwam jego skutki. Zgadniecie który to?
 W zasadzie nie ma tu nic szczególnego, zastanawiałam się czy jest sens publikować ten post, ale właśnie przez bubla stwierdziłam, że chce trochę o tym napisać. Nadrobiłam denkowe-włosowe zaległości z poprzedniego miesiąca, jak zwykle jest tu coś do ust, coś do pielęgnacji dłoni. Wyjątkowo nie ma zbyt dużo produktów saszetkowych, ponieważ przerzuciłam się na maski w większych opakowaniach.
 obiecuję poprawę, grudniowe denko zapowiada się być większym i ciekawszym, mam nadzieję, że uda mi się dotrzymać słowa. :D



 Suche szampony.

 W tym miesiącu w denku wylądowały dwa takie produkty i to jest kara za to, że nie potrafię zużyć najpierw jednego produktu, a później brać się za drugi. :D
 Suchy szampon Batiste Tropical - jak dla mnie jeden z ładniejszych zapachów szamponów tej firmy. Sam szampon pewnie większość z Was zna. Sprawdza mi się świetnie i używam go już długo. był to mój pierwszy suchy szampon i został ze mną do dziś, zmieniam tylko wersję zapachowe. Pomaga odświeżyć włosy w kryzysowych sytuacjach, nie obciąża ich, nadaje im fajna obojętność, pomaga w ich układaniu. produkt bardzo wydajny, jedyny minus jaki ma to zostawia białe ślady na włosach i trzeba mu poświęcić chwilę, żeby ten efekt nie był widoczny. 
 Suchy szampon Venita Fresh - szampon, który pokochałam za działanie , a znienawidziłam za wydajność. Jeśli chodzi o działanie, dla mnie radzi sobie lepiej niż Batiste, nie zostawia białych śladów, odświeża włosy na dłużej. Jednak jego wydajność to porażka.. Po kilku użyciach buteleczka robi się pusta. Nie sięgam po tego produktu zbyt często, a i tak skończył się ekspresowo. Plus za małą, zgrabną buteleczkę, którą można wrzucić do torebki ( to nie miniaturka, a standardowa pojemność ).



 Klasyczne szampony.

 Szampon Herbal Essences - oczyszczający przeznaczony do włosów normalnych i tłustych. Zwyklak, ale jaki fajny. Duży plus za opakowanie, miał wysuwany dziobek z którego fajnie można dozować produkt, bez męczenia się i otwierania paznokciami. Może dla niektórych to zabawne, żenujące, ale jako posiadaczka długich paznokci, które mam, bo lubię - bardzo sobie cenię takie opakowania. :D Miał ładny zapach, był wydajny, włosy po nim były odżywione, nawilżone, skóra głowy też go polubiła. 
 Szampon Naturia, pokrzywa i zielona herbata - przeznaczony do włosów normalnych i przetłuszczających się. No i to jest nasz bubel. Po zielonej herbacie można się spodziewać właściwości łagodzących, a jednak tak nie było. Okropnie podrażnił moją skórę głowy - swędziała, porobiły się na niej stany zapalne, które ciężko było mi zaleczyć.. Użyłam go zaledwie 2,3 razy i od razu takie efekty. Sprawdził się za to tacie i bratu, więc na szczęście miał go kto używać i nie musiał długo stać na moich oczach, jednak dla mnie - wielkie NIE.



 Dłonie i paznokcie. 

 Evree cannabis & lemon, orzeźwiający krem do rąk - kremik opisywałam w jednym z postów *klik* , więc nie będę już o nim dużo mówić - jak dla mnie jest genialny i jest to kolejny produkt, do którego będę wracać. Nawilża, szybko się wchłania i daje długotrwałe efekty. A do tego pięknie wygląda i pachnie. W kolejce czekają już inne warianty zapachowe.
 Semilac, aceton - produkt, którego zużyłam już kilka opakowań i jest to kolejny zwyklak. Dobrze radzi sobie z lakierem hybrydowym, nie ma żadnych właściwości pielęgnacyjnych, a nawet wręcz przeciwnie - przy długotrwałym stosowaniu wysusza i sieje spustoszenie. Na razie nie wróci do mojej kosmetyczki, bo znalazłam lepsze rozwiązanie. :)



Oczy. 

 Physicians FormulaEye Booster Instant Doll Lash mascara - tusz do rzęs, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i wiernie ratował moje rzęsy do samego końca. Nie sklejał ich, ładnie rozczesywał, podkreślał i nadawał im kolor głębokiej czerni. Tusz jest hipoalergiczny, bez parabenów, za co duży plus.
 L'abre, eyeliner - miała go w odcieniu brązowym, niby fajny, a jednak nie do końca. Całkiem szybko zasechł, nie był zbyt wydajny. Kreski robiło się całkiem przyjemnie na 'czystej ' powiece, jednak na cieniu już nie radził sobie zbyt dobrze.



 Twarz i usta 

 Avon cocoa butter, masełko do ust - jak dla mnie jest jednym z lepszych produktów tej firmy. Przyjemnie nawilża, łatwo się rozprowadza, jest niesamowicie wydajne, ma ładny zapach. Głównym składnikiem jest masło shea, które u mnie zawsze zdaje rezultat.
 Perfecta oczyszczanie, mineralna maseczka peel off - przyznam szczerze, ze użyłam jej z braku innej maseczki, ale wyszło na plus, bo okazała się być najlepsza maseczką peel off, jaką miałam okazję testować. Na początku trochę piekła, co nie było zbyt komfortowe, ale po zaschnięciu bardzo łatwo zeszła z twarzy, nie powyrywała małych włosków, twarz była zmatowiona, oczyszczona i wygładzona. Nie wysuszyła, nie uczuliła. Produktu w saszetce wystarczyło mi na dwa użycia. :)


 I to było całe denko, jestem z niego średnio zadowolona, ale pozbyłam się kilku produktów, które nie do końca przypadły mi do gustu, więc teraz może być tylko lepiej. A jak tam Wasze denka? :) 


~ xoxo i do następnego! ↟

11/21/2017

#39 Evree Cannabis - przyjemność na legalu.

11/21/2017 02:19:00 PM 10




 Hej! Przychodzę z postem, z którym zbierałam się już prawie miesiąc. Ciągle bardzo opornie przychodzi mi pisanie o niektórych kosmetykach. W głowie siedzi mi pytanie 'co mogę o nim napisać poza tym , że jest dobry?! . Czy ktoś z Was też tak czasem ma? :) Jednak zebrałam siły i myśli i w końcu jestem.
 Będąc na zakupach w Rossmannie zauważyłam na półce nowość - krem do rąk. Opakowanie fajne, firmę lubię, czemu by nie kupić i nie sprawdzić czy działa tak fajnie jak wygląda. I tak w koszyku wylądowała pierwsza sztuka. Po niej nastąpił zachwyt i niedługo później w moich rękach były wszystkie 3 warianty, bo własnie tyle jest dostępnych.
 Mowa o nowych kremach do rąk Evree - Cannabis.




 Przyjemność na legalu!
Uzależniona od uczucia nawilżonej skóry? To świetnie, bo to zdrowy i całkowicie legalny nałóg. Poznaj moc naszych wyjątkowych kremów do rąk. Olejek cannabis i egzotyczna eksplozja owoców papai, cytryny lub kukui gwarantują ekstremalne doznania. A ultra skoncentrowana formuła kremu starczy na dłużej. Dzięki masełkowej konsystencji krem łatwo i przyjemnie się rozprowadza, a do tego szybko wchłania w skórę. Po jego zastosowaniu skóra jest gładka, miękka i silnie nawilżona. Silny owocowy zapach długo utrzymuje się na skórze. Dodatkową zaletą kremu jest niewielki rozmiar i nowoczesny design opakowania – zmieści się nawet w najmniejszej torebce.

Takie właśnie są obietnice producenta. Czy słuszne? Zdecydowanie tak. Kremy zachwycają zapachem, dają głębokie nawilżenie i ulgę dla rąk. O opakowaniu chyba nie muszę dużo mówić - to po prostu widać. Ładne, estetyczne, a do tego praktyczne. Tubka jest miękka, krem łatwo wydobyć bez względu na to czy to nowe opakowanie, czy już końcówka. Dobrze nawilża, bardzo szybko się wchłania, nie zostawia tłustej warstwy. To co wyróżnia je z pośród innych kremów jakie miałam to czas działania. Wystarczy, że użyje go po kontakcie z wodą i więcej nie muszę, moja skóra jest nawilżona i nie czuje potrzeby używać go znów. Cena to około 15 zł / 30 ml.




evree CANNABIS & LEMON ORZEŹWIAJĄCY KREM DO RĄK
 Jest to pierwsza wersja, która wpadła w moje ręce. Zapach jest mocno wyczuwalny, cytrynowy. Delikatnie chemiczny, ale nadal bardzo przyjemny, długo utrzymuje się na skórze. Jest to zapach bardzo uniwersalny i myślę, że każdemu przypadnie do gustu. Zawiera: olejek cannabis, olejek z cytryny, masło shea.






Evree CANNABIS & PAPAYAENERGIZUJĄCY KREM DO RĄK

 Wersja, która bez dwóch zdań najbardziej zachwyciła mnie swoim zapachem. Przypadnie do gustu każdemu, kto kocha w kosmetykach zapachy owoców egzotycznych. Zapach w ogóle nie jest chemiczny, równie długo utrzymuje się na dłoniach jak poprzednik, ale jak urzeka.. Zawiera: olejek cannabis, olejek z papai, masło shea.




CANNABIS & KUKUIPOBUDZAJĄCY KREM DO RĄK

  Ostatnia już wersja zapachowa i ta, która mnie najbardziej intryguje. Zapach jest mi bardzo ciężko opisać, bo nie potrafię go do niczego porównać. Na pewno jest przyjemny i tak jak obiecuje producent - pobudzający. Zawiera: olejek cannabis, olejek z kukui, masło shea.



 Cała seria mnie zachwyciła, mimo że nie umiem wiele o niej powiedzieć, na pewno te produkty będą przewijać się przez moje ręce jeszcze nie raz i zdecydowanie są warte swojej ceny. Może ktoś z Was również je pokochał, albo dodał do listy bubli? :) 



~ xoxo i do następnego! ↟

@Way2themes

Follow Me