Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmetyki kolorowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmetyki kolorowe. Pokaż wszystkie posty

6/26/2020

Ingrid Bali Blue Lagoon - wegańska paleta cieni.

6/26/2020 01:49:00 PM 5




Hej! Tym razem przychodzę do Was z nową paletą. Dawno nic mnie nie zaskoczyło na tyle żeby się tym podzielić, chyba nadeszło kosmetyczne wypalenie - coraz więcej oczekiwań, coraz mniej rzeczy zaskakuje i wydaje się być godnym polecenia. Dziś w roli głównej paleta wegańska od Ingrid - Bali Blue Lagoon.



  Nowe palety kuszą mnie coraz mniej, mam ich już tyle że chyba zgromadziłam wszelkie możliwe odcienie. :D 
Tym razem skorzystałam z okazji i postanowiłam dorzucić ją do zamówienia, bo ładnych, dobrze napigmentowanych niebieskich cieni dalej mi trochę brakuje.
Paleta zawiera w sobie 8 cieni i żaden z nich nie jest matowy, początkowo trochę się tego obawiałam jak i samej jakości - kosmetyki Ingrid nie mają u mnie dobrej opinii, a jednak coś się pod tym względem zmieniło. 



  Jak już wcześniej wspomniałam - nie ma tu matów, pomimo to cienie super się kleją. Nie ma większego znaczenia czy nakładam je na zwykła bazę, bazę pod brokaty, korektor, czy nawet na przypudrowaną powiekę, one się przyklejają! Wszystko widać na swatchach, na ręce są na bazie od Eveline, a na kwiatkach bez bazy - praktycznie nie ma różnicy. :D
Pracuje się z nimi w porządku, nie osypują się, łatwo się blendują, nie robią plam.



  Poza paletą zamówiłam też kilka innych rzeczy z nowej serii, alee one aż tak mnie nie urzekły, muszę jeszcze trochę z nimi popracować, aby powiedzieć o nich więcej. 
Całość zamówiłam na DDOB Shop, było to moje pierwsze zamówienie i jestem bardzo zadowolona z tego jak przebiegło, dostałam też sporo próbek innych produktów. 
Jako bonus mam kod rabatowy do sklepu, który działa na wszystkie produkty, jest to 15% na kod 'ksanaru'.

Paletę kupisz tu: *klik*





  Na koniec zostawiam dwa makijaże wykonane z użyciem palety Ingrid Bali Blue Lagoon, używam jej głównie do akcentów, bo jak widać - mam niebieską tęczówkę i jeszcze nie umiem używać niebieskiego koloru tak, żeby nie wyglądać jak Pani Grażynka z osiedlowego sklepu ( oczywiście do Pań ' Grażynek' nic nie mam! ) :D


12/14/2019

Bell Queen of the Night | seria pod lupą

12/14/2019 07:08:00 PM 4

 Hej! dawno nie znalazła się tu żadna marka ani seria pod lupą, nie trafiło mi się nic wartego uwagi aż do teraz. 
 Bell miało już wiele limitowanych kolekcji, ale żadna jakoś szczególnie nie przypadła mi do gustu. nie miałam też chyba innych kosmetyków tej marki poza Eyelinerem, który był przeciętny. 
 W moje ręce wpadły 4 produkty z serii Queen of the Night i uważam, ze warto napisać o tych produktów kilka słów. 


 Zdecydowałam się na zakup 4 produktów - 3 płynne matowe pomadki oraz glitter do powiek, jego planowałam użyć nie tylko według zalecenia producenta, ale też do paznokci. 


 Wszystkie pomadki mają świetny pigment. Każda z nich dobrze kryje i równomiernie się rozprowadza.
 Ogromny plus łapią za aplikator - wygląda zwyczajnie, ale jest idealny. Zazwyczaj mam problem z równym malowaniem ust, a w przypadku tych pomadek idzie bardzo sprawnie i nie potrzebuje pomocy konturówki. 
 Trwałość jest dobra, nie zachwyca, ale pomadki nie wżerają się też tak mocno w usta jak inne matowe płynne pomadki o świetnej trwałości - coś za coś, te są bardzo komfortowe. 

Bell - Queen of the Night, Velvet Mat Liquid Lips, nr 01 Mocha Beige
Bell - Queen of the Night, Velvet Mat Liquid Lips, nr 01 Mocha Beige

Bell - Queen of the Night, Velvet Mat Liquid Lips, nr 02 Taupe Beige
Bell - Queen of the Night, Velvet Mat Liquid Lips, nr 02 Taupe Beige
Bell - Queen of the Night, Velvet Mat Liquid Lips, nr 03 Berry Beige
Bell - Queen of the Night, Velvet Mat Liquid Lips, nr 03 Berry Beige
Bell - Queen of the Night, Shimmering Glitter, Sypki brokat, nr 01 Silver Rose
  Pomadki są super, ale nie zachwyciły mnie tak jak brokat, to dopiero jest cudo! Wybrałam odcień 01 Silver Rose, głównie dlatego że z ciemnymi nie umiem pracować, a drugi własnie był ciemny.
 Kolor jest cudny, delikatne srebro-lila. 
 Nie mam mu totalnie nic do zarzucenia, jedyne dwie wady są takie jak w przypadku innych takich produktów - wymagają dobrego kleju i dosyć mocno się sypią. Ja używam pod niego NYX Glitter Primer i wszystko trzyma się bez zarzutu. :)


  Moje umiejętności makijażowe nie są zbyt wybitne, ale zostawiam zdjęcie - może komuś się przyda. :D


7/05/2019

Paleta marzenie | Nabla Dreamy

7/05/2019 11:00:00 PM 8

 Hej! Jeszcze do niedawna wychodziłam z założenia, że chyba nie ma sensu inwestować takich pieniędzy w drogie, markowe palety, skoro za około 50 zł można kupić już naprawdę coś fajnego. Czy moje zdanie się zmieniło? Otóż trochę tak. Pracując z droższymi paletami widzę ogromną różnicę. 


 Stosunkowo niedawno w moje ręce wpadła nowość ( dla mnie nowość, bo na półkach sklepowych nowością już nie jest ) - Nabla Dreamy. Nazwa wskazuję, że powinna być hitem, opakowanie zapowiada coś bajecznego, czy rzeczywiście taka jest? Znów muszę powiedzieć - tak.
 Opakowanie jest dosyć masywne, bardzo dobrze wykonane. Jest tekturowe, w środku znajduje się lusterko. 


  Kolory są hmm.. Bardzo użytkowe? Wyglądają ładnie i można z nich wyczarować wiele, od delikatnego dziennego makijażu aż pomocny wieczorowy look. Znajdują się w niej zarówno maty jak i coś błyszczącego i właśnie błyskotki zaskoczyły mnie najmocniej. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek trafię na błyszczące cienie, które bez problemu będą się trzymać skóry bez bazy czy matowych cieni, a tu właśnie tak jest.


 Pigmentacja sama w sobie też mnie zaskoczyła, chociaż w zasadzie bardziej trafne będzie powiedzieć - spełniła moje oczekiwania, bo jednak cena niesie je za sobą. Z cieniami pracuje mi się bardzo dobrze. Podoba mi się w nich to że praca z nimi będzie przyjemnością zarówno dla makijażystki jak i totalnego laika. Rozcierają się po kilku machnięciach pędzlem, świetnie się ze sobą łączą. Trwałość jest poprawna, zazwyczaj używam bazy i dopóki nie włączy mi się syndrom tarcia oka to wszystko jest na swoim miejscu.


 Uważam że warto w nią zainwestować, może nie na początek ( wtedy zazwyczaj chcemy uzbierać wszystkie kolory .. :D ) , ale kiedy już znajdziemy swoje ulubione odcienie i własnie ta paleta wpisze się w nasz klimat - warto. 




4/19/2019

Najjaśniejszy podkład drogeryjny?! L'oreal Infaillible.

4/19/2019 07:19:00 PM 2


 Hej! Promocja w Rossmannie się rozpoczęła i pomyślałam, że podzielę się z Wami moim nowym odkryciem i jednocześnie w moim odczuciu najjaśniejszym podkładem dostępnym w drogerii! :D 
 Jestem okropnym bladziochem, ciężko znaleźć mi podkład, który będzie wyglądał dobrze i nie będzie się odcinał od szyi, właściwie jest to chyba pierwszy podkład, który mogę stosować bez rozjaśniacza lub rozbielania pudrami. Mowa o podkładzie L'oreal Infaillible 24 h fresh wear w odcieniu 005 Perle/Pearl.


 Podkład zamknięty jest w szklanej butelce z pompką o pojemności 30 ml, jak dla mnie jest to wygodne rozwiązanie, mimo że już widzę, że pompkę nie łatwo będzie oczyścić.
 Konsystencja jest dosyć lejąca, szybko zastygająca, dlatego nie radzę zostawiać go zbyt długo nie rozpracowanego. Bardzo polubił się z moją gąbką ( blend it! ) , nie robi smug, nakłada się szybko i gładziutko.


 Kolor jak dla mnie jest idealny. Podkład jest jasny, ma dosyć neutralne tony, jest do kupienia w drogerii, więcej mi nie potrzeba. :D Jedynie cena jak dla mnie jest dosyć wysoka, można go dostać w cenie regularnej za około 65 zł, myślę, ze w drogeriach internetowych będzie tańszy. :)
 Do tej pory używałam podkładu Eveline Liquid HD w odcieniu 005 i na zdjęciu powyżej możecie zobaczyć różnicę w kolorach, zarówno od razu po nałożeniu jak i po kilku minutach ( roztarty na tatuażu ).
 Krycie jest raczej średnie, delikatnie można je nadbudowywać. Dla mnie w zupełności wystarczające.


 Trwałość podkładu też jest jak dla mnie nienaganna. Ładnie się utrzymuje, nie wchodzi w załamania, nie ciastkuje się, skóra wygląda gładko i co dla mnie równie ważne - nie ściera się. Jestem alergikiem, często wycieram nos, noszę też okulary, które poprawiam.
 Jestem posiadaczką skóry suchej, problematycznej w strefie T i pod tym kontem też nie mam mu nic do zarzucenia. Nie zauważyłam żeby przesuszał moją skórę, podkreślał suche skórki, albo zapychał. Jest bardzo komfortowy i aktualnie trafiana moją listę ulubieńców. :D

 Jestem ciekawa czy macie z nim jakieś doświadczenie, jeśli tak - dajcie znać! :)

3/04/2019

Paleta Esence - Yes, eye can - hit czy drogeryjny bubel?

3/04/2019 04:23:00 PM 5

 Hej! Witam się z Wami ponownie po dłuższej przerwie. Do tej pory nie miałam na tyle ciekawych nowości, by coś tu umieszczać, ale dziś chyba nadszedł czas, by poświęcić jakiemuś kosmetykowi trochę uwagi. 
 Jest to paleta cieni od Essence - Yes, eye can. Wygrałam ją na Dresscloud jeszcze w grudniu i chyba pierwszy raz wyrobienie sobie opinii na temat jakiegoś kosmetyku zajęło mi tyle czasu. 


  Paleta jest całkiem spora, cienie zamknięte są w całkiem dobrze wykonanym, plastikowym opakowaniu z lusterkiem. Lusterko jest średnie, obraz w nim nie jest zniekształcony, ale lekko zamglony.


 Producent już na opakowaniu wskazuje na 'natural look' i w sumie bardzo trafnie, ale o tym chwilę później.
 W palecie znajduje się 24, z czego zdecydowana mniejszość to maty. Kolorystyka cieni jest dosyć stonowana, znajdują się tu odcienie zarówno ciepłe jak i chłodne. Wydaje się że paletka jest dobra zarówno do makijaży dziennych jak i mocniejszych, według mnie - niekoniecznie. Dlaczego?


 Chyba trzeba zacząć od jej pigmentacji, bo to jedyne co tak naprawdę daje mi się we znaki. Ciemne cienie na oku są blade, ciężko jest nimi chociażby wzmocnić zewnętrzny kącik, można to zobaczyć na swatchach poniżej.
 Jeśli chodzi o samą pracę z nią to jest przyjemna. Cienie matowe są w kierunku suchych, ale gładko się blendują, nie tworzą plam,paletka w tym aspekcie jest dosyć bezpieczna i wręcz polecałabym ją osobom początkującym. Osyp się pojawia, ale mieści się w granicach normy.
 Jako, że maty wypadły tak sobie, to liczyłam na błyskotki, w końcu trochę ich jest. Zarówno cienie delikatne - perłowe, jak i te które można podciągnąć już pod folię, jeden z nich nazwałabym nawet duochromowym. Niestety.. Nie są wcale jakieś super - żeby ładnie wyglądały na oku i żeby wyciągnąć z nich błysk nie wystarczyła baza czy korektor, musiałam sięgnąć po glitter primer i dopiero na nim wyglądały dobrze.


 Wszystkie swatche wykonane są na bazie i jest to więcej niż jedno pociągnięcie. W przypadku błyskotek w połowie są na zwykłej bazie pod cienie, w połowie na glitter primerze + ta cieniutka linia przez środek która wygląda jak odbicie światła - na niej bazy nie ma wcale. Jak wyglądają w stosunku do cieni w palecie - oceńcie sami. 


 Na koniec zostawiam Wam jeden z makijaży testowych - wiem, nic specjalnego, jednak możecie zobaczyć jak cienie wyglądają w akcji, starałam się użyć najciemniejszych możliwych cieni, dla mnie to dalej jest makijaż dzienny - może trochę bardziej ' przydymiony.
 Podsumowując - nadal nie potrafię stwierdzić czy jest warta zakupu ( na chwilę obecna nie spotkałam jej w Polsce, o tym też chyba warto wspomnieć). Z jednej strony jest to raczej tania paleta, nadaje się do dziennych makijaży jak najbardziej, łatwo się z nią pracuje. Z drugiej strony ciągle porównuje ją z paletami droższymi ( zoeva, affect ) i przy nich już nie wygląda tak ok. W zasadzie nawet porównując ją  z cieniami Makeup revolution - wypada gorzej.


1/08/2019

Nowy hit wśród drogeryjnych korektorów | Revolution Pro

1/08/2019 11:51:00 PM 6

 Hej! Dawno nie było tu nic poza tematem paznokci i palet, chyba najwyższy czas to zmienić. :D Przychodzę do Was z moim bezwzględnym hitem drogeryjno-kolorówkowym z 2018, chyba jeszcze nie jest za późno na taki post? Mowa o korektorze Full Cover od Revolution Pro.


 Ogólnie lubię markę Makeup Revolution, może teraz nie używam jej tyle co kiedyś, ale przy początkach z makijażem była to jedna z moich ulubionych marek - tania i całkiem łatwo dostępna. Gdy pojawiła się w Rossmannie i dodatkowo było na nią -30% postanowiłam do niej wrócić i potestować nowe produkty. Jednym z nich jest własnie Full Cover Camuflage Concealer w odcieniu C1
 W zasadzie to co w pierwszej chwili mnie do niego przyciągnęło to nazwa full cover jak i odcień - bardzo jasny i niezbyt różowy. Zamknięty jest w małej. czarnej, prostej tubce. 
 Pierwszy test zaskoczył - mocno pozytywnie oczywiście. Korektor faktycznie okazał się jasny, nie ciemniejący w pomarańcz i mocno kryjący, co możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. 


 Okazał się też bardzo gęsty - dosyć ciężko jest go wydobyć z tubki, ale z rozprowadzeniem nie jest źle. Gąbeczka daje radę, zbity pędzelek również, innych metod nie próbowałam.
 To co mnie najbardziej ciekawiło to czy formuła nie sprawi, ze skóra mocno ucierpi, ale nie. Nie nazwałabym go bardzo ciężkim, stosuje go pod oczy i nie odczuwam skutków.
 Na twarzy wydaje się być dosyć tłusty, ale puder bez problemu go ujarzmia. Jest trwały, w zasadzie chyba nie miałam potrzeby go nawet poprawiać w ciągu dnia.
 Nie wchodzi zbyt mocno w załamania, nie podkreśla porów czy niedoskonałości, nie zapycha - przynajmniej ja tego nie doświadczyłam.
 Z tego co mi wiadomo, korektor jest dostępny w 18 odcieniach, C1 to najjaśniejszy, neutralny z wszystkich odcieni.

Cena regularna: 19,99 zł


 Mimo, ze nie jest to moje ulubione zdjęcie, to postanowiłam je dla Was zostawić, może kogoś nim przekonam. Zmagam się z dosyć dużym problemem cieni pod oczami i jak widać - daje radę! 




11/19/2018

Affect Pure Passion - ślubny ideał czy twardy orzech do zgryzienia?

11/19/2018 02:30:00 PM 6

 Hej! Zbierałam się do tego postu już długo, ale w końcu nadszedł ten czas. Affect Pure Passion jest paletą stworzoną przy współpracy z Karoliną Matraszek. Bardzo długo mi się podobała, bardzo długo do niej wzdychałam, aż w końcu mój dylemat zakupu się rozwiązał - udało mi się ją wygrać na Dresscloud . Kolorystyka jak dla mnie jest idealna, uniwersalna, stąd też chęć posiadania. przed sporą część osób jest określana jako idealna paleta ślubna własnie ze względu na kolorystykę. 


 Paleta jest zamknięta w kartonowym opakowaniu z magnetycznym zamykaniem. Z zewnątrz w zasadzie niczym się nie wyróżnia wśród innych palet. Nie posiada ona lusterka, w środku znajduje się 10 cieni o różnych wykończeniach.


 Kolorystyka jest bardzo uniwersalna, możemy tu znaleźć różne odcienie brązu, beż, biały oraz czarny cień, złoto i różowy duochrom. Z założenia paleta ma być odpowiednia zarówno do makijaży dziennych jak i wieczorowych i tak faktycznie jest .


 Pigmentacja cieni jest ich największa zaletą zaraz po pięknych kolorach. Wszystkie wyżej widoczne swatche to zaledwie jedno pociągnięcie palcem. Osobiście jestem zachwycona najbardziej napigmentowaniem cieni najjaśniejszych oraz tego pięknego złota!
 Niestety dla mnie ten pigment okazał się trochę zabójczy - jest aż za dobry przez co ciężko mi się z nią pracuje. Blendowanie nie jest trudne, jednak trzeba na nią uważać i moim zdaniem ( osoby mało doświadczonej ) nie jest to paleta dla osób, które dopiero uczą się zabawy z makijażem.
 Trwałość jest dosyć przeciętna biorąc pod uwagę półkę cenową. Bez względu czy cienie zostaną nałożone na bazę czy nie, nie trzymają się jakoś wybitnie długo.


 Największy zawód jednak sprawia osypywanie.. Na zdjęciu widać lekkie dotknięcie palcem podczas robienia swatchy i od razu cień znajduje się wszędzie wokół. Przy nakładaniu go na oku po odpowiednim usunięciu jego nadmiaru nie jest to bardzo odczuwalne jednak jest to kolejna kwestia w której trzeba mieć się na baczności..

 Podsumowując - jest to dobra paleta, jednak mi nie pracuje się z nią zbyt komfortowo. Poza osypywaniem spełnia w zasadzie wszystkie obietnice producenta, jednak cieszę się, ze wpadła w moje ręce przypadkiem i nie musiałam wydawać na nią pieniędzy, bo w takim wypadku chyba bym żałowała. Aktualnie dalej uczę się z nią pracować i mam nadzieję, że nadejdzie moment w która ją pokocham. :)

 Przy okazji zapraszam na Dresscloud *klik* gdzie każdy z Was może wygrać coś dla siebie! 



10/11/2018

Wibo Rythm of Freedom. Porażka czy drogeryjny hit?

10/11/2018 07:17:00 PM 9


 Hej! Witam po miesiącu nieobecności. Technologia nie chce ze mną współpracować i sprzęt padł zjadając wszystkie zdjęcia. Nie ważne, ruszamy z nowinkami! Dziś mam dla Was bardzo kontrowersyjną paletę od Wibo - Rythm of Freedom. Jej kontrowersyjność bierze się z kilku rzeczy - opakowanie jak i kolorystyka jest podobna do paletki Nabla Dreamy, inni widza w niej podobieństwo również do paletki Makeup Revolution we współpracy z Maxineczką, a jeszcze inni zadają sobie pytanie - Rythm of Freedom a Modern, która spotkała się ze spora falą krytyki. Ja oceniam ją zupełnie neutralnie, w żadnym stopniu nie planuje jej porównywać ani do innych palet Wibo, ani żadnych innych, których niby jest podróbką lub 'inspiracją'.

 Opakowanie 

 To ono rzuca się pierwsze w oczy i czuje tu małe zniesmaczenie. Paletka jest bardzo ładna i tego jej nie można odmówić jednak jest .. Zamszowe, welurowe, jak kto woli. Innymi słowami - okropnie brudzące. A jak wiadomo - kosmetyków się częściej używa niż na nie patrzy, więc jak dla mnie ta opcja jest taka meh.. 
 Samo wykonanie jest w porządku. Zamykanie jest magnetyczne, dosyć mocne. Nie posiada lusterka, środek jest dopracowany. Jedyne co mnie irytuje to dosyć głębokie położenie cieni. nie są one zbyt duże i ciężko się do nich dobrać paluchem - czy to żeby zrobić swatche, czy żeby nałożyć błyskotki. 

 Kolorystyka

 Jak dla mnie jest to taki codzienniak z nutką fioletu. Fajnie że jest mieszanka czegoś cieplejszego i chłodniejszego. Można nią zrobić zarówno dzienne makijaże jak i coś mocniejszego/wieczorowego, bo kolory w niej zawarte na to pozwalają, podobnie jak ich nasycenie. Zawiera różne wykończenia - zarówno mat jak i coś bardziej i mniej błyszczącego.

swatche Wibo Rythm of freedom - lewa strona z bazą, prawa strona solo

Jakość

 Zdjęcia swatchy są bez większych przeróbek, żeby jak najlepiej oddać ich realne kolory, które swoją drogą całkiem nieźle złapał aparat. Pigmentacja jest okej. Fakt, że wymagają bazy, być może dla kogoś będzie to minusem, jednak dla mnie nie ma większego znaczenia, bo zawsze jej używam. 
 Sama praca z nimi jest przyjemna. Można śmiało budować nasycenie koloru, cienie nie robią plam, łatwo się rozcierają, można nakładać na siebie kolory i nie pojawia się żaden problem. Nie osypują się. 
 Trwałość jest średnia, czy to z bazą czy bez. Robiąc swatche jak zawsze zostawiłam je na jakiś czas na ręce. Wystarczyło, że założyłam luźną bluzę i mało co z nich zostało. Na oku sobie radzą lepiej. Dopóki nie pocierałam oka to cienie zostawały na swoim miejscu, duochrom ślicznie błyszczał, wszelkie drobinki się nie przemieszczały. 
 Zawiodłam się tylko na dwóch kolorach - orange morning i vintage, są znacznie słabsze od pozostałych, zupełnie jak wyjęte z innej palety, nie wiem c tu się zadziało. Ich pigment jest znikomy.
Ps. Bardzo chciałam pokazać efekt na oku, ale dziś nie jest mój dzień, musicie mi wybaczyć. :P


  Podsumowując - nie jest to jakaś super paletka, po którą warto stać w kolejkach, jednak w jakiś sposób jestem pozytywnie zaskoczona. jakoś jest w porządku, podobnie z trwałością, a biorąc pod uwagę, że do bodajże 19 października można ją złapać za 20 zł jest warta wypróbowania. Przy cenie regularnej już trochę mniej, uważam że za tą cenę można mieć już coś lepszego.

@Way2themes

Follow Me