Hej! Ponownie zjawiam się z denkiem. Tym razem z dwóch miesięcy - września i października. Trochę się tego nazbierało, więc bez przedłużania - lecimy!
Włosy
- Herbal Essences Argan Oil of Morocco shampoo - kupiłam go bez większych oczekiwań, zgarnęłam z półki pierwszy lepszy pasujący do moich włosów i to był super strzał. Szampon był bardzo fajny, dobrze mył i oczyszczał, nie podrażniał skóry głowy, nie powodował szybszego przetłuszczania się włosów. A same włosy wydawały się być miękkie i odżywione. Będę wracać!
- Palette, Intensive Color Creme, krem trwale koloryzujący, Szkarłatna Czerwień RV6 - dawno nie miałam tak mieszanych uczuć.. Jest to farba, która dała mi najładniejszy, najintensywniejszy kolor i dodatkowo bez większych problemów pokryła moje ciemne odrosty. Jednak jest to też farba, która śmierdziała najbardziej i zniszczyła moje włosy mocno.. Z efektów jestem zadowolona, ale przez tą bardziej negatywną część - nie wrócę do niej.
- Organic Shop, Grape & Honey, Soft Shampoo - z innych wariantów tego szamponu byłam bardziej zadowolona, ten nie jest zły, ale też nie zrobił na mnie większego wrażenia. Mam mocno mieszane uczucia, bo raz moje włosy wydawały się być zadowolone, innym mniej. Dodatkowo opakowanie nie posiada żadnego dozownika, cokolwiek, mamy tylko duży otwór z którego korzysta się nie do końca komfortowo.
Pielęgnacja ciała
- Balea Moonlight Fever, pianka do golenia - producent mówi, że jest to zapach nocy letniej. Trochę się zgadzam, w każdym razie jest to zapach mocno perfumowany, który do złudzenia przypomina mi zapachy playboya - kobiecy, słodki, zmysłowy. Myślałam, ze w kosmetyku do depilacji będzie to zapach na dłuższa metę drażniący, jednak pianka skończyła się na tyle szybko, że zapach nie zdążył mi się znudzić. Całokształt na plus.
- Balea, Born to be Lazy, Duschgel - bardzo przyjemny żel pod prysznic w uroczym opakowaniu. Zapach był bardzo przyjemny, przypominał mi trochę owocowe żelki. Nie wysuszał skóry, nie miał większych właściwości pielęgnacyjnych.
- Isana, Aroma Dusche, Duschgel mit Blutorange - żel pod prysznic o zapachu czerwonej pomarańczy i mięty. Bardzo żałuję, że zapach był tak słabo wyczuwalny, bo jest piękny. Sam żel podobnie jak powyższy - ładnie pachnący przeciętniaczek.
- Yope, Naturalne mydło do rąk `Kokos i mięta`- jestem trochę zawiedziona. Bardzo słabo się pieniło, zapach kompletnie nie trafił w mój gust, znacznie przeważał kokos, mięty nie czułam w ogóle. Nie wysusza rąk, zapach na szczęście utrzymuje się krótko. Tutaj podobało mi się chyba tylko opakowanie, niczym innym nie zostałam zaskoczona i spodziewałam się czegoś więcej.
Paznokcie
- Hi hybrid, folie do usuwania lakieru hybrydowego - długo się zastanawiałam czy jest to niepotrzebny gadżet czy coś bardzo przydatnego. Na co dzień używam gumowych nakładek wielorazowego użytku, jednak gotowe kompresy przydały się przy grubszych palcach, na które nakładki się nie mieściły. I w sumie to tyle. Folia jest dobrej jakości, ale myślę, ze zwykła folia aluminiowa daje taki sam efekt za znacznie niższą cenę.
- Hi hybrid nail cleaner - zwyczajny, po postu. Dobrze odtłuszczał, wygodne opakowanie.
- Delia, zmywacz do lakieru hybrydowego - mój hit, który pojawia się tu bardzo często.
Kolorówka
- Rimmel, match perfection, podkład do twarzy - używany przez długi czas przeze mnie jak i aktualnie przez moją siostrę. Dobry dla bladziochów ze względu na jeden z jaśniejszych odcieni na półce drogeryjnej. Lubi podkreślać suche skórki, krycie ma całkiem fajne, nie zapycha.
Woski
- Yankee candle, Riviera escape - przez producenta opisywany jako elegancki zapach nadbrzeżnej promenady, wzdłuż której ciągną się połyskujące w słońcu ukwiecone wzgórza. W znacznej części się zgadzam. Obawiałam się tu zapachu typowo łazienkowego, a dostałam coś cudownego, żal było mi go kończyć i z chęcią będę do niego wracać.
- Busy bee candle, harvest moon - 'Początkowe nuty świeżej gruszki, soczystych jagód, oraz intensywny aromat ananasa dopełniają szyszkojagody i eukaliptus, a wszystko to wykończone bazowymi nutami cedru, daglezji zielonej, świerku i egzotycznego białego piżma' - faktycznie tak jest i jak dla mnie chyba za dużo się tu dzieje. Wosk bardzo intensywny, polecam używać w małych ilościach.
U te miesięczne to w nieskończoność😂 ale staram się. Yope polecam duże te niebieskie mydła. Ostatnio lubię te szpomony z Herbal Essences też mam do swojego.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię żele isany i balea, chociaż tych konkretnych akurat nie znam :)
OdpowiedzUsuńAle ostry kolor tych farb do włosów :D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię żele Balei i Isany :)
OdpowiedzUsuńZnam tylko żel z leniwcem z Balea i bardzo miło go wspominam :)
OdpowiedzUsuńPiękne denko, sporo żeli pod prysznic. Ciekawi mnie ten kosmetyk Yope ;-)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak balea <3
OdpowiedzUsuńNie wiem może to tylko u mnie, ale dla mnie ten podkład Rimmela obojętnie od koloru daje różowe tony na twarzy
OdpowiedzUsuńFarby Palette to najgorsze farby do włosów jakich kiedykolwiek używałam.Podkład z Rimmela miałam i byłam średnio zadowolona. Bardzo ciemniał i właśnie podkreślał mocno suche skórki.
OdpowiedzUsuńIsana żele są wspaniałe nie dość że pięknie pachną to jest w czym wybierać.
OdpowiedzUsuńPodkład Rimmela miałam i nie za specjalnie współgrał z moją cerą ale również nie było najgorzej daliśmy radę.