Hej! Mamy nowy miesiąc, a wraz z nim przychodzę ze zużyciem z poprzedniego miesiąca, czyli z kolejnym denkiem. W tym miesiącu nie jestem z ilości rzeczy, poszło mi słabo, głownie dlatego, że napłynął mi ogrom nowych rzeczy do testowania i nie umiałam się skupić na jednym produkcie. Drugi aspekt jest taki, że pierwszy raz od dawna trafiłam na produkt, który mnie w jakiś sposób skrzywdził i do dziś odczuwam jego skutki. Zgadniecie który to?
W zasadzie nie ma tu nic szczególnego, zastanawiałam się czy jest sens publikować ten post, ale właśnie przez bubla stwierdziłam, że chce trochę o tym napisać. Nadrobiłam denkowe-włosowe zaległości z poprzedniego miesiąca, jak zwykle jest tu coś do ust, coś do pielęgnacji dłoni. Wyjątkowo nie ma zbyt dużo produktów saszetkowych, ponieważ przerzuciłam się na maski w większych opakowaniach.
obiecuję poprawę, grudniowe denko zapowiada się być większym i ciekawszym, mam nadzieję, że uda mi się dotrzymać słowa. :D
Suche szampony.
W tym miesiącu w denku wylądowały dwa takie produkty i to jest kara za to, że nie potrafię zużyć najpierw jednego produktu, a później brać się za drugi. :D
Suchy szampon Batiste Tropical - jak dla mnie jeden z ładniejszych zapachów szamponów tej firmy. Sam szampon pewnie większość z Was zna. Sprawdza mi się świetnie i używam go już długo. był to mój pierwszy suchy szampon i został ze mną do dziś, zmieniam tylko wersję zapachowe. Pomaga odświeżyć włosy w kryzysowych sytuacjach, nie obciąża ich, nadaje im fajna obojętność, pomaga w ich układaniu. produkt bardzo wydajny, jedyny minus jaki ma to zostawia białe ślady na włosach i trzeba mu poświęcić chwilę, żeby ten efekt nie był widoczny.
Suchy szampon Venita Fresh - szampon, który pokochałam za działanie , a znienawidziłam za wydajność. Jeśli chodzi o działanie, dla mnie radzi sobie lepiej niż Batiste, nie zostawia białych śladów, odświeża włosy na dłużej. Jednak jego wydajność to porażka.. Po kilku użyciach buteleczka robi się pusta. Nie sięgam po tego produktu zbyt często, a i tak skończył się ekspresowo. Plus za małą, zgrabną buteleczkę, którą można wrzucić do torebki ( to nie miniaturka, a standardowa pojemność ).Suchy szampon Batiste Tropical - jak dla mnie jeden z ładniejszych zapachów szamponów tej firmy. Sam szampon pewnie większość z Was zna. Sprawdza mi się świetnie i używam go już długo. był to mój pierwszy suchy szampon i został ze mną do dziś, zmieniam tylko wersję zapachowe. Pomaga odświeżyć włosy w kryzysowych sytuacjach, nie obciąża ich, nadaje im fajna obojętność, pomaga w ich układaniu. produkt bardzo wydajny, jedyny minus jaki ma to zostawia białe ślady na włosach i trzeba mu poświęcić chwilę, żeby ten efekt nie był widoczny.
Klasyczne szampony.
Szampon Herbal Essences - oczyszczający przeznaczony do włosów normalnych i tłustych. Zwyklak, ale jaki fajny. Duży plus za opakowanie, miał wysuwany dziobek z którego fajnie można dozować produkt, bez męczenia się i otwierania paznokciami. Może dla niektórych to zabawne, żenujące, ale jako posiadaczka długich paznokci, które mam, bo lubię - bardzo sobie cenię takie opakowania. :D Miał ładny zapach, był wydajny, włosy po nim były odżywione, nawilżone, skóra głowy też go polubiła.
Szampon Naturia, pokrzywa i zielona herbata - przeznaczony do włosów normalnych i przetłuszczających się. No i to jest nasz bubel. Po zielonej herbacie można się spodziewać właściwości łagodzących, a jednak tak nie było. Okropnie podrażnił moją skórę głowy - swędziała, porobiły się na niej stany zapalne, które ciężko było mi zaleczyć.. Użyłam go zaledwie 2,3 razy i od razu takie efekty. Sprawdził się za to tacie i bratu, więc na szczęście miał go kto używać i nie musiał długo stać na moich oczach, jednak dla mnie - wielkie NIE.
Semilac, aceton - produkt, którego zużyłam już kilka opakowań i jest to kolejny zwyklak. Dobrze radzi sobie z lakierem hybrydowym, nie ma żadnych właściwości pielęgnacyjnych, a nawet wręcz przeciwnie - przy długotrwałym stosowaniu wysusza i sieje spustoszenie. Na razie nie wróci do mojej kosmetyczki, bo znalazłam lepsze rozwiązanie. :)
L'abre, eyeliner - miała go w odcieniu brązowym, niby fajny, a jednak nie do końca. Całkiem szybko zasechł, nie był zbyt wydajny. Kreski robiło się całkiem przyjemnie na 'czystej ' powiece, jednak na cieniu już nie radził sobie zbyt dobrze.
Perfecta oczyszczanie, mineralna maseczka peel off - przyznam szczerze, ze użyłam jej z braku innej maseczki, ale wyszło na plus, bo okazała się być najlepsza maseczką peel off, jaką miałam okazję testować. Na początku trochę piekła, co nie było zbyt komfortowe, ale po zaschnięciu bardzo łatwo zeszła z twarzy, nie powyrywała małych włosków, twarz była zmatowiona, oczyszczona i wygładzona. Nie wysuszyła, nie uczuliła. Produktu w saszetce wystarczyło mi na dwa użycia. :)
Dłonie i paznokcie.
Evree cannabis & lemon, orzeźwiający krem do rąk - kremik opisywałam w jednym z postów *klik* , więc nie będę już o nim dużo mówić - jak dla mnie jest genialny i jest to kolejny produkt, do którego będę wracać. Nawilża, szybko się wchłania i daje długotrwałe efekty. A do tego pięknie wygląda i pachnie. W kolejce czekają już inne warianty zapachowe.Semilac, aceton - produkt, którego zużyłam już kilka opakowań i jest to kolejny zwyklak. Dobrze radzi sobie z lakierem hybrydowym, nie ma żadnych właściwości pielęgnacyjnych, a nawet wręcz przeciwnie - przy długotrwałym stosowaniu wysusza i sieje spustoszenie. Na razie nie wróci do mojej kosmetyczki, bo znalazłam lepsze rozwiązanie. :)
Oczy.
Physicians FormulaEye Booster Instant Doll Lash mascara - tusz do rzęs, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i wiernie ratował moje rzęsy do samego końca. Nie sklejał ich, ładnie rozczesywał, podkreślał i nadawał im kolor głębokiej czerni. Tusz jest hipoalergiczny, bez parabenów, za co duży plus.L'abre, eyeliner - miała go w odcieniu brązowym, niby fajny, a jednak nie do końca. Całkiem szybko zasechł, nie był zbyt wydajny. Kreski robiło się całkiem przyjemnie na 'czystej ' powiece, jednak na cieniu już nie radził sobie zbyt dobrze.
Twarz i usta
Avon cocoa butter, masełko do ust - jak dla mnie jest jednym z lepszych produktów tej firmy. Przyjemnie nawilża, łatwo się rozprowadza, jest niesamowicie wydajne, ma ładny zapach. Głównym składnikiem jest masło shea, które u mnie zawsze zdaje rezultat.Perfecta oczyszczanie, mineralna maseczka peel off - przyznam szczerze, ze użyłam jej z braku innej maseczki, ale wyszło na plus, bo okazała się być najlepsza maseczką peel off, jaką miałam okazję testować. Na początku trochę piekła, co nie było zbyt komfortowe, ale po zaschnięciu bardzo łatwo zeszła z twarzy, nie powyrywała małych włosków, twarz była zmatowiona, oczyszczona i wygładzona. Nie wysuszyła, nie uczuliła. Produktu w saszetce wystarczyło mi na dwa użycia. :)
I to było całe denko, jestem z niego średnio zadowolona, ale pozbyłam się kilku produktów, które nie do końca przypadły mi do gustu, więc teraz może być tylko lepiej. A jak tam Wasze denka? :)
~ xoxo i do następnego! ↟
o kurcze, zapomniałam o denku :P
OdpowiedzUsuńdo usług! :D
UsuńSzkoda, że ten szampon Naturia Ci zrobił krzywdę ;/
OdpowiedzUsuńSuper denko! Szkoda, że szampon się u Ciebie nie sprawdził. Mnie natomiast bardzo zaciekawiłaś kremem Evree. Muszę w końcu go kupić! ☺
OdpowiedzUsuńRobimy to, co lubimy - zajrzyj!
Produkty Joanny niestety bardzo się pogorszyły. Jak uwielbiam ich farby, tak od jakiegoś czasu nie znoszę ich kosmetyków, zwłaszcza szamponów i odżywek... A kiedy to była moja ulubiona firma :O
OdpowiedzUsuńZnam tylko szampon z Batiste i ta wersja zapachowa również należy do moich ulubionych ;)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię wersję Tropical w suchych szamponach Batiste, choć ostatnio testuję trochę innych niż te standardowe, które zawsze używam, co by nie było zbyt nudno XD
OdpowiedzUsuńFajne denko :) szkoda że ten szampon okazał się bublem :(
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie suchy szampon Venita Fresh. Ostatnio zwykłam używać z Batiste, ale skusiłam się na z Aussie, taki bubel, że masakra. nie dość, że śmierdział przeraźliwie chemią, to jeszcze sklejał włosy i bardziej je przetłuszczał niż były ;[
OdpowiedzUsuń